Praca prawnika, szczególnie naprawdę dobrego, należy do jednych z najbardziej emocjonujących, fascynujących i intrygujących zajęć. Pewne jest, że nawet po wielu latach czynnej praktyki pojawi się niejedna sprawa, która zaintryguje, może zszokuje i sprawi, że mózg wejdzie na wyższe obroty, a ambicje dadzą o sobie znać jeszcze mocniej niż zwykle. Mimo to, znając dotychczasowe zawodowe atrakcje Joanny Chyłki wydawać by się mogło, że nic już jej w życiu nie zaskoczy i nie zdziwi. Jednak telefon od przyszłej morderczyni rozwiał wszelkie wątpliwości. Zapewnienie, że dokona się zbrodni doskonałej wykorzystując prawną nieudolność szokuje nawet Chyłkę. Szczególnie, jeśli chwilę później funduje się jej krwawe widowisko.
Ofiary się mnożą, dowody idą z nimi w parze, a mimo to sprawca jest pewien, że nie odpowie za swoje czyny. Ponadto, im dalej w sprawę, tym bardziej zgadzają się z tym naprawdę doświadczeni prawnicy. Jak to możliwe?
Mówi się, że natury nie da się oszukać, i podejście Joanny do alkoholu wydaje się być tego najlepszym dowodem. Co musiało się wydarzyć, że chwilę po odbyciu chemii decyduje się ona na szukanie ukojenia w butelce? Czy życie musi bezustannie rzucać kłody pod nogi i wystawiać człowieka na próbę?
Remigiusz Mróz dwunasty raz dba o to, by Chyłka miała powody do usprawiedliwiania kaca. Tym razem na włosku wisi kariera i majątek. Lata ciężkiej, pełnej wyrzeczeń pracy mogą zostać zmarnowane. Ponadto, podjęte decyzje odbijają się także na związku i najprawdopodobniej nawet zaręczynowy pierścionek (tudzież sygnet) tego nie zmienia. Co pozostaje, jeśli w jednej chwili sypie się zarówno sfera zawodowa, jak i finansowa, oraz miłosna?
Precedens bez wątpienia niesie spore emocje, szczególnie, gdy sprawa zaczyna się rozjaśniać i wiadome jest, że morderczyni nie opiera swej wizji wolności na scenariuszu filmu pt. "Słaby punkt". Przy tym co zachodzi, chowa się nawet genialny Antony Hopkins i jego główna rola w obrazie o zbrodni idealnej. Przypuszczam, że każdy kiedyś zastanawiał się nad wykorzystaną przez Mroza sytuacją, w której prawo przegrywa z biologią, a zwycięstwo właściwie zapisane jest w DNA.
Niestety naprawdę ciekawy temat został poprzeplatany niedorzecznymi zachowaniami i dziecinnymi pyskówkami. Pazur Chyłki w tej części przypomina mi chińskie tipsy przyklejone na tandetnym kleju. Gimnazjalne odzywki nie budzą ani szacunku, ani uśmiechu. Pojawia się lekki zawód, że tak inteligentna, wykształcona i pewna siebie kobieta musi podbudowywać się poprzez próbę wgniecenia w ziemię każdego, nawet własnego (swoją drogą równie dziecinnie zakochanego) faceta. Tysięczny raz przekształcone nazwisko Szczerbińskiego wywołuje we mnie podobne uczucia do tych, które niesie testowanie odporności organizmu na alkohol w takim "zdrowotnym" momencie, w jakim znajduje się główna bohaterka. Te szczegóły rzutują na obraz książki, która, gdyby dopracować te nieracjonalne aspekty byłaby po prostu genialna. Z uwagi na intrygującą sprawę warto kolejny raz spróbować znieść zachowania czterdziestoparoletniej prawniczki, która zapomniała dojrzeć, ale trzeba się przygotować na tandetne efekty specjalne - wybuchy, pościgi i bitewny pył. Zabrakło tylko liścików miłosnych podawanych pod ławką i ciągnięcia za warkocze, ale w sumie, może to dlatego, że Chyłka jest łysa?
CYKL: JOANNA CHYŁKA
TOM: XII
WYDAWNICTWO: CZWARTA STRONA
WYDAWNICTWO: CZWARTA STRONA
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz