Zima za oknem a nam jakoś tak gorąco od wspomnień, rocznic i buzujących emocji. Styczniowe kartki pooznaczane są wyimaginowanymi serduszkami. Data 11 styczeń nie jest zakreślona, ale jest wyryta. Trwały znak widnieje na niej od równiutko 5 lat. Bo to w roku 2010 narodziła się miłość, nadzieja, wiara. W zasadzie odrodziły się te uczucia, które ktoś tam na górze próbował pogrzebać w 2006 roku. Odrodziły się silniej, dojrzalej. Jak feniks z popiołów wyjawiło się to, co zamknęliśmy pod skorupą te lata temu. Urodziła się Ona.
środa, 14 stycznia 2015
środa, 7 stycznia 2015
WALUTA ZA MIŁOŚĆ. PRZEPIS NA... SZCZĘŚCIE.
3 lata. Równiutko. 7 styczeń 2012. Dzień jak co dzień. Nie odznaczający się niczym szczególnym. Zimny, mroźny wręcz. Temperatura na termometrze spadła poniżej zera, ale to i tak jest nic w porównaniu do tego, jaki chłód kryje się w ludzkich sercach. Założymy rękawiczki, czapki, szaliki… napalimy w kominku i chwycimy kubek gorącej herbaty i zima nam nie straszna, choć i tak pomarudzimy. Nie sprawimy jednak, że serca niektórych stopnieją i tu człowiek milczy… nie narzeka… nie odzywa się słowem. Na to nie ma lekarstwa. Ci, którzy mają jeszcze lekkie pokłady człowieczeństwa przemilczą temat licząc, że jak o czymś nie powiedzą, to problem zniknie.
7 stycznia 3 lata wstecz. Gdzieś ktoś płacze, gdzieś ktoś się śmieje, gdzieś ktoś zaciera rączki nie z zimna a jako reakcja na wywęszenie zysku. Zysku ze sprzedaży… małej, żywej istotki...
7 stycznia 3 lata wstecz. Gdzieś ktoś płacze, gdzieś ktoś się śmieje, gdzieś ktoś zaciera rączki nie z zimna a jako reakcja na wywęszenie zysku. Zysku ze sprzedaży… małej, żywej istotki...
Subskrybuj:
Posty (Atom)