Za zamkniętymi drzwiami pięknego domu toczy się dramat, który ogromne ślady pozostawia jedynie na psychice. Mimo "zdeptania" przez najbliższą osobę, jednoznacznych dowodów na cierpienie brak. Pieniądze nie są żadnym rozwiązaniem. Są za to bardzo skuteczną bronią w rękach oprawcy. Ponoć od problemów nie da się uciec. Nasuwa się więc tylko jedno rozwiązanie - ostatni lot ma być wybawieniem. Tymczasem przynosi cudzy ból, żal i gniew. Przynosi cudze życie.
W naturze ludzkiej leży idealizowanie codzienności innych. Patrząc na piękną, dopracowaną "okładkę" wyciągamy wnioski oparte głównie na zazdrości. Wierzymy, że inni mają lepiej i lżej. Rzadko kiedy otwieramy oczy na tyle, by pod sztucznym obrazkiem dopatrzeć się prawdziwej brzydoty. Nie zauważamy szczegółów, które zmieniają wszystko.
Claire Cook była tą, której życie oficjalnie przypominało bajkę. Bogaty, wpływowy mąż w oczach innych jawił się jako ideał, tymczasem do perfekcji opanował nie rolę partnera, a kata. Zapewnił swojej żonie dostatnie życie obfitujące w ból, strach i upodlenie. Odebrał jej poczucie bezpieczeństwa i poszanowania, a wszystkie ślady zatarł pozycją i majątkiem. Stworzył świat, z którego Claire chciała uciec za każdą cenę, nawet jeśli oznaczałoby to teoretyczną śmierć i "odrodzenie się" w zupełnie innym miejscu. Kobieta marzyła o utracie tożsamości, a w tym miała jej pomóc nieznajoma pragnąca dokładnie tego samego. Tak Claire poznała Eve, która również nosiła tajemnicę.
Niewykluczone, że właśnie stoimy obok kogoś, kto właśnie ucieka od przeszłości,
i w ogóle nie zdajemy sobie z tego sprawy...
Julie Clark stworzyła powieść naszpikowaną trudnymi emocjami. Historia opiera się na cierpieniu kobiet, które próbują zmienić swoje naprawdę trudne położenie i zawalczyć o siebie. Poruszone kwestie dogłębnie dotykają i uświadamiają ludzką siłę, polegającą nie tylko na zrujnowaniu komuś życia, ale i na podniesieniu się po życiowym upadku. Jedyne co mi przeszkadzało, to przejaskrawienie. Mam poczucie, że Autorka w swojej opowieści podzieliła świat na białe i czarne. Kobiety zostały ukazane jako pokrzywdzone, niezłomne wojowniczki, natomiast mężczyźni odegrali rolę zła wcielonego. Niestety ten specyficzny feminizm wybijał się ponad wszystko. Zabrakło moim zdaniem równowagi i sprawiedliwości.
Reasumując, Ostatni lot, to literacki obraz cierpienia, którego otoczenie nie widzi, bo widzieć nie chce. To opowieść o dążeniu do szczęścia mimo znacznych przeciwności losu. To historia o (nie)ludzkiej sile. Warto przeczytać.
OSTATNI LOT
JULIE CLARK
WYDAWNICTWO MUZA
STRON: 448
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz