poniedziałek, 6 czerwca 2016

SZKOŁA ŻON - lekcja erotyzmu. Egzamin z kobiecości - Magdalena Witkiewicz.


Szkoła zawsze niesie w pewnym stopniu kontrowersję. Często uznawana jest za zło konieczne. Za wroga. Jej gmach staje się kością niezgody. I nie chodzi tu nawet o kulejącą podstawę programową. Każdy wie, że sinusów i cosinusów i tak używać nie będziemy, a kiedy z kimś rozmawiamy, to nie analizujemy części zdania. Sporów jest wiele, począwszy od czasu wieku "puszczania" do szkoły, skończywszy na mundurkach. Lekcje z natury są nudne, nauczyciele w większości wydają się pracować za karę i nie mieć zbyt wiele do powiedzenia. Jedynie jakieś wyjątki walczą z systemem. Prywatne, państwowe, elitarne, owiane złą sławą - wszystkie szkoły takie same. Wystawiające na ocenę. Nie uczące zbyt dobrze. A gdyby tak udać się do szkoły, gdzie mundurki zaczynają się na braku bielizny, kąty mierzy się pomiędzy rozwartymi udami, chemia występuje w sypialni, a zamiast poznawania fotosyntezy dosłownie zgłębia się swoją kobiecość? Gdyby tak udać się do miejsca, gdzie wiek nie jest ważny, bo każda data urodzenia obliguje do tego, by poczuć się piękną i spełnioną? Gdyby tak zamiast artykułowania spółgłosek uczyć się technik sztuki oralnej? Gdyby tak w ramach lekcji udać się do spa? Gdyby tak posiąść wiedzę życiową? Jest takie miejsce. "Szkoła żon" właśnie zbiera podania. Papiery można składać do Magdaleny Witkiewicz. Matki dyrektorki. Kobiety.



Każda z nas jest żoną - przyszłą, niedoszłą, byłą, aktualną, spełnioną lub nie. Każdej z nas przyda się więc ta sama dawka wiedzy i doświadczenia. Każda potencjalna właścicielka piersi (w rozmiarze nieokreślonym) i jajników (sprawnych lub leniwych) powinna ukończyć Szkołę żon. Każda. One również.
Jadwiga. Po 50-stce. Po przejściach. Po paru pomyłkach z długimi rzęsami i kulejącą moralnością. Nauczycielka. Żona, niestety. Jej kobiecość uśmierca od lat niewierny mąż.
Marta. Po 30-stce. Po paru dietach cud. Po świeżym romansie z czekoladą i ciastkiem. Po dwóch porodach. Po kilku walkach z kilogramami. Jej poczucie kobiecości skopała nadwaga.
Julia. Przed trzydziestką. Po rozwodzie. Po niezliczonej ilości udawanych orgazmów. Po związku opartym jedynie na łóżku. Jej kobiece spojrzenie na mężczyzn (i w jakimś stopniu na siebie samą) zniszczyli sami zainteresowani.

Michalina. Przed maturą. Po seansie poro. W toksycznym związku. Jej kobiecość... jaka kobiecość? Liczy się tylko to, co chce ukochany, wszak ona ma mu służyć i dogadzać. Taka jest jej misja. Taka rola.
Każda potrzebuje mądrej życiowej nauczycielki, która pomoże zdać egzamin z kobiecości. Została nią Ewelina. Dojrzała piękność emanująca świeżym erotyzmem ze smakiem. Kobieta "po połowie życia", w pończochach, bez majtek, bez zahamowań. 





"Szkoła żon". Jak to brzmi? Jak placówka, która sprowadza wszystkie panie do roli domowej służby? A może, jak miejsce gdzie się szkoli załogę do domu... publicznego? Nic bardziej mylnego. Tu program nauczania skupia się tym, by paniom w każdym wieku pokazać ich piękno i obnażyć ich potrzeby. By wyciągnąć na światło dzienne ich marzenia i fantazje. By matkom, żonom, wdowom, singielkom i całej reszcie powiedzieć: "Walcz o siebie.". By wyzwolić. Zdjąć narzucone kobietom maski. By pokazać, że nie są one tylko dodatkiem do świata. Mają prawo do szczęścia.

Szkoła żon, to przygoda na jedną noc, choć zdecydowanie tego romansu nazwać nie można niezobowiązującym. Ta poligamiczna relacja pozostawia w głowie wiele przemyśleń, inspiracji i babskiej siły. Po lekturze "absolwentka" automatycznie się prostuje. Czuję władzę płynącą w żyłach. Seksapil, odwagę i zdrowy egoizm.



Dziwnie? Odważnie? Zbyt frywolnie? Cóż, seks leży w piramidzie potrzeb obok jedzenia, picia i spania. Jest fundamentem. Jest częścią życia, a seksualność i poczucie własnej wartości to składowe kobiecości. Ta książka jest potrzebna kobietom. To jak klucz do uwolnienia. Jest tu miłość, zdrada, szacunek i jego brak. Jest romans i oralna ekstaza. Jest seks. Bo to jest życie.

I, mimo, że się rozpisałam, to wspomnieć wypada, że cudowna Matka Dyrektorka Szkoły żon - jej właściwa twórczyni - Magdalena Witkiewicz, wyczarowała także część II - "Pensjonat Marzeń".
I, żeby było jeszcze ciekawiej, pociągająco i zawstydzająco, ta historia nietypowej edukacji zostanie zekranizowana. Podczas czytania obrazy same się okładają w głowie i widoczny jest nie tylko czerwony znaczek w rogu osobistej wizji, ale i twarze aktorów. W mojej zachwyconej Magdą głowie sprawa wygląda tak:


Książkę można kupić: TUTAJ.
"Poczta książkowa" zadba o to, aby dotarła ona pięknie opakowana. Tak pięknie, że stoi się przed dłuższą chwilę z nowym nabytkiem i myśli się jak to zrobić, by powieść wyswobodzić z cudnego futerału.


Wydawnictwo FILIA. Seria z Tulipanem.
Nowość - Szkoła żon & Pensjonat Marzeń - dostępne w jednym tomie! - Kliknij.



A SZKOŁA ŻON... chyba właśnie powstaje. Zobacz: tutaj.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz