czwartek, 11 maja 2017

POŁÓW - Remigiusz Mróz - Ove Løgmansbø


Czasem choroba ujawnia się dopiero wtedy, gdy zacznie się grzebać w organizmie. Objawy mogą być uśpione przez wiele lat. Dotyczy to zarówno pojedynczego człowieka, jak i całej społeczności. Do przymusowej "diagnostyki" doprowadzić może nie tylko odgórne zlecenie badań ale i kultywowanie tradycji. I tak z pozoru "zdrowe" Wyspy Owcze zaczynają odczuwać pierwsze symptomy choroby podczas corocznego połowu grindwali. Okazuje się, że ktoś ma na rękach krew nie tylko ssaków z rodziny delfinowatych. Dowodem na to jest ludzka czaszka znaleziona w żołądku jednego z wyłowionych zwierząt. Choroba społeczeństwa przypadkiem daje więc o sobie znać po wielu latach. Skutki odkryć próbują ludzie, którzy nie zawsze mogą się pochwalić zdrowym rozsądkiem lub zdrowym organizmem.

"Choroba otwiera dotychczas zamknięte oczy. Nic nowego."

Wyspy owcze wydają się być sielankowym miejscem kompletnie nieznającym agresji, bólu i fizycznego cierpienia (chyba, że liczymy kaca). Ludzie czują się bezpieczni. W ich słowniku praktycznie nie występuje słowo "morderstwo" (pomijając jeden "incydent", który dotknął enklawę). Rytualna rzeź wielorybów z całą pewnością nie jest tak nazywana, mimo, iż w czasie połowu Wyspy zalewa morze krwi.

(fot. facebook.com/ELIZA MUIRHEAD)

Najkrwawszy dzień w roku dostarcza rozrywki nie tylko tym, którzy czynnie biorą udział w polowaniu. Zabijanie zwierząt ogląda się całymi rodzinami, nie wykluczając dzieci. Tradycja wywodzi się z czasów pierwszych osadników, którzy musieli radzić sobie w ten sposób, by zdobyć pożywienie. Mimo, iż grindadráp nie ma już ekonomicznego uzasadnienia, nikt z mieszkańców nie uważa, aby połów był chorym zajęciem. Nikogo nie dziwi widok krwi i mięsa. On jest wręcz wyczekiwany. Dla mieszkańców zastanawiająca jest za to ludzka czaszka wydobyta z jednego z grindwali. Karma wraca? Być może, choć wszystko wskazuje na to, że ten fragment ludzkiego szkieletu nie ma najmniejszego związku z farerską tradycją. Przez lata nie odnotowano zaginięcia potencjalnego właściciela kości.
"Historia zataczała krąg, a jej dawno zapomniane ofiary domagały się sprawiedliwości. Demony przeszłości się przebudziły"
Odpowiedzi na piętrzące się pytania "złowić" próbuje  Katrine Ellegaard - kobieta, która sama udźwignąć musi ciężar choroby i cenę niezdrowego ustalenia hierarchii wartości. Badania zmieniają nie tylko jej priorytety. Wpływ na nie ma każdy wyrok. A może nawet bardziej uniewinnienie?
"...właśnie to sprawia, że ludzie ciągną do siebie jak ćmy do światła. Szukają zakochania, bo to nic innego, jak eliksir młodości."
"Połów" to II tom cyklu Vestmanna zabierającego czytelnika w niezwykle tajemnicze i fascynujące miejsce jakim są Wyspy Owcze. Autor rozkochuje czytelnika w malowniczych obrazach i pozwala na wsiąknięcie w "egzotyczną" społeczność. Następnie gromadzi ciemne chmury i wywołuje niemały dreszczyk emocji. W przypadku Remigiusza Mroza uzależnianie od jego książek jest identyczną tradycją jak połów wielorybów na Wyspach, z tą różnicą, że przez Autora nie ma ofiar. Krew płynie, ale chciałoby się jej więcej. Niedosyt występuje, bo książka kończy się za szybko.



Zarówno "Enklawa", jak i "Połów" to genialnie skonstruowane historie. Nie wiem, czy większe wrażenie robi na mnie sama opowieść czy wiedza Autora. Pewne jest tylko, że "diler emocji" wciąż ma bardzo mocny "towar". Tradycyjnie!
Mróz pod postacią Ove jest uzależniający jak biała czekolada. Na jednej kostce nigdy się nie kończy. Na jednej książce, z całą pewnością też nie, tym bardziej, że Løgmansbø nie tuczy. :)


"POŁÓW"
Autor: Remigiusz Mróz - Ove Løgmansbø
Cykl: Vestmanna (I - Enklawa / II - Połów / III - Prom)
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Stron: 416
Premiera: październik 2016

 Znalezione obrazy dla zapytania połów ove

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz