środa, 1 czerwca 2016

TRAWERS - Uzależniająca siła babrania się w krwi - III, ostatni tom z Wiktorem Forstem - Remigiusz Mróz.


Schematy, stereotypy, wiedza argumentowana zdaniem ogółu, opieranie się na powszechnym uznaniu. To wszystko przechodzi z dziada, pradziada. To wszystko wypijamy z mlekiem matki. To wszystko gdzieś się czai pomiędzy genami. Krąży w krwiobiegu jak narkotyk. I nagle każdy Rosjanin to pijak, każdy Niemiec ma w sobie coś z Hitlera (i to nie szkodzi, ze ten wąsacz Niemcem nie był), a amstaf to morderca (wszak babcia mówiła - "nie głaskaj pieska, bo rączkę ci urwie"). Najgorzej jednak jest z przybyszami. Terroryści cholerni. Wyśmiać ich trzeba. Zgnoić, zdeptać, pobić, upokorzyć i wypędzić. Przedtem jednak wypadałoby obwinić o całe zło na świecie, począwszy od brudu na własnym podwórku. Obok tych fanatyków, kroczy drugi obóz, równie zafiksowany. Państwo tolerancyjni, warczący na swoich, aby światu pokazać, że są otwarci. Jedni i drudzy zaślepieni swoimi racjami i dziką nienawiścią do wszystkich, którzy zdanie mają inne, nieświadomie biorą udział w grze o życie. Na światowej planszy poustawiała ich krwiożercza bestia w ludzkim ciele. "Szach-mat" krzyczy i zbiera żniwo. Kolejny wyzionięty duch, do kolekcji. Jedyny godny przeciwnik ogląda świat przez więzienne kraty. Wzrok ma otępiony narkotycznym lekarstwem. Siedzi, ćpa i na domiar złego na wolności był psem. Komisarzem. Łatek ma więc od cholery. A gra się toczy... Jest niebezpiecznie. Jest groźnie. Sama egzystencja mrozi krew w żyłach. Ale ciągnie w te wszystkie miejsca. Ciągnie do świata, który stworzył Remigiusz Mróz. Tam, gdzie policjanci siedzą, politycy biorą w łapę, prokuratorzy się potykają, "terroryści" rozgaszczają, a jakiś człowiek karmi się śmiercią.




I w świecie tym możemy pozaglądać w przeróżne zakamarki. W miejsca, gdzie wzrok przeciętnego człowieka nie sięga. Z organami ścigania możemy dać w żyłę. Z tymi, co sobie łzy tatuują możemy noc spędzić. Z ofiarą się zaprzyjaźnić. Uchodźców zrozumieć i... mordercę lepiej poznać. Węszyć możemy. I wspinać się nie tylko na wyżyny zaskoczenia czy zdziwienia, ale i na nasze polskie szczyty - począwszy od Morskiego Oka czy Orlej Perci, a skończywszy na głupocie i okrucieństwie - tych co prawda na mapach nie ma, ale za to na każdej ulicy można je znaleźć. Niezmaterializowana krew znów kapie z kartek i chciałoby się, żeby płynęła strumieniami, byleby TRAWERS nie kończył historii komisarza. III tom, jest bowiem ostatnim. Zamyka trylogię i prócz typowego niedowierzania, uśmiechu i kręcenia głową pozostawia niesmak. Oczywiście nie ze względu na treść, bo ona jest jak smakowity kąsek w świecie kryminału. Idealnie doprawiony. Zbilansowany, zarówno pod kątem wachlarza smaków jak i wartości odżywczych (dla mózgu, duszy i ludzkiej natury). Gorycz przynosi świadomość, że to koniec, a jeszcze tyle by się chciało przeczytać.
Co prawda "Wszystkie pożary zgasły. Zostały tylko zgliszcza", ale czy nie one bywają najciekawsze?
Tymczasem czas otrzeć łzy i kupić w sklepie dla budowlańców wielką flanelę w czarno-czerwoną kratę, by wejść na chwilę w skórę Forsta i zacząć polowanie. Bestia na nas czeka. Mamy 570 stron by ją dorwać.

W zasadzie nawet więcej, bo łowy na morderce zaczynamy w dwóch poprzednich tomach.
Warto śledzić walkę od początku, by nie umknął nam żaden cios. By w swym dochodzeniu nie gubić poszlak. By zrozumieć modus operandi Bestii.
Więc... ile stron mamy w sumie?

Tom I - EKSPOZYCJA - 480 stron - Krew, pot, sperma i łzy na krzyżu... - recenzja
Tom II - PRZEWIESZENIE - 462 strony - szczyt tragizmu i emocjonalna wędrówka... - recenzja
Tom III - TRAWERS - 570 stron  - Uzależniająca siła babrania się w krwi
Co daje razem JEDYNIE troszkę ponad 1500 stron, wypełnionych po brzegi zaskakującą treścią.


A na koniec, tak za jakiś czas... warto poczuć to jeszcze raz, nieco inaczej. Serial na pewno w tym pomoże. Prawa do ekranizacji trylogii zostały sprzedane, więc podczas czytania warto uruchomić wyobraźnię i dopasować twarze aktorów do bohaterów. Ja się pokusiłam. Ba, ja nawet siebie wstawiłam do obsady. :))


Jak wspominałam szybciej, w powieści pojawia się środek silnie odurzający, uzależniający, pozwalający inaczej spojrzeć na świat. Narkotyk używany po to, by się uwolnić, rozerwać. I słusznie został on użyty w zestawieniu z komisarzem, gdyż cała jego historia działa na czytelnika podobnie. Remigiusz Mróz jest genialnym dilerem emocji. Sprzedaje towar najwyższej klasy. Czysty. Gwarantujący zarówno rozrywkę, jak i przemyślenia. Owocujący w bezsenność. Uzależniający, bardzo szybko. Ja wpadłam po pierwszym razie. Po pierwszej stronie książki. I szczerze powiem, że nie planuję odwyku. Chcę więcej. A co jest w tym wszystkim najlepsze? - Że "ćpanie Mroza" nie powoduje skutków ubocznych. Gwarantuje za to przeniesienie się do innego ciała i wpełznięcie w psychikę skrajnie różnych postaci.


WIĘCEJ O KSIĄŻCE - Na stronie Wydawnictwa Filia - Mroczna Strona.


FRAGMENT KSIĄŻKI - Tutaj.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz