czwartek, 30 czerwca 2022

ŚMIERĆ NAD JEZIOREM - MALWINA A. TYLEWICZ


Małe miasteczka kojarzą się ze spokojnym życiem i powoli mijającymi dniami, zlewającymi się ze sobą. Ludzie nie spieszą się, nie biegną za karierą i pieniądzem, więc mają czas na uprzejmości. Sielanka przykrywa problemy i ludzkie tragedię, a otoczenie stara się nie zauważać cudzego cierpienia. Równocześnie ci sami ludzie żądni są sensacji - chcą emocji, tajemnicy, krwi, ucieczki od rutyny. Jaki wpływ na nich ma więc czyjąś śmierć nad jeziorem? 

Można stwierdzić, że nie zginął nikt przesadnie ważny. Choć sprowadził na świat dwie córki i doczekał się wnuków raczej nikt za nim nie zatęskni, może nawet nie zapłacze. Zakończony tragicznie żywot miejscowego pijaka stanie się jedynie chwilową mroczną rozrywką. Powodem do siania plotek, rzucania oskarżycielskich spojrzeń i dopisywania własnych scenariuszy wydarzeń. W cieniu ofiary staną mieszkańcy Mroczyc. Jego dzieci, które różnią się od siebie i wiodą zupełnie niepodobne życie przepełnione złymi decyzjami, a mimo to łączące w sobie te same wady komplikujące ich los - dumę, odrobinę głupoty i szczyptę masochizmu. Jedna z nich godzi się na agresję męża i staje się mu całkowicie podporządkowana. Druga - porzuca miasteczko i miłość swego życia, by przez dekadę hodować w sobie żal i smutek, tworząc przy tym krzywdząca kilka osób tajemnicę. Siostry we krwi mają więc umartwianie się, a logika nie dochodzi u nich raczej do głosu. 




Morderstwo rozbudza także policję, która w miasteczku prezentuje cały wachlarz typowych osobistości. Schematyczność nie dotyczy zresztą tylko mundurowych, a całej społeczności z miejscową plotkarą na czele. 

Całość przepełniona jest skrajnymi emocjami. W powietrzu czuć lęk, niepokój i ludzkie kompleksy. Miłość miesza się z zawodem, szczęście ze smutkiem. Można więc powiedzieć, że to bardzo życiowa opowieść, snuta przez uważnego obserwatora. Język jest barwny, dopracowany. W moim odczuciu wręcz za bardzo, przez co wydaje się nienaturalny. Ktoś ewidentnie przedobrzył, pytanie, czy Autorka, czy może problem leży po stronie redakcji. 

Śmierć nad jeziorem to debiutancką powieść Malwiny A. Tylewicz, która we krwi ma miłość do literek. Jej historia jest w moim odczuciu wielowątkowa powieścią obyczajową z delikatnym akcentem kryminalnym. Nie ma tu (poważnego?) śledztwa, którego szukają fani gatunku. Odnaleźć można jednak codzienność ludzi, utkaną z trudnych wyborów, niekoniecznie dobrych decyzji i ukrywanych emocji.
To jak wycieczka do małego miasteczka i przyglądanie się jego mieszkańcom, by odkryć wszystko, co pisze się na ich twarzach i chowa w mowie ciała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz