poniedziałek, 15 sierpnia 2016

"W CIENIU PRAWA" - Remigiusz Mróz i podróż do 1909 roku.


Mamy 2016 rok. Żyjemy w teoretycznie wolnej Polsce, choć większość z nas zamknięta jest w betonowej celi z widokiem na osiedlowy dziedziniec. Jednocześnie każdy jest panem u siebie. Króluje w swoich czterech ścianach i czasem z tą władzą wychodzi za drzwi. Podwórkowa polityka gryzie się z tą, która ogarnia cały kraj. Tu się walczy. Zwykle o pieniądze na koncie. Są i tacy, co walczą o parę złotych na chleb. Są tacy, co zabiją za butelkę. Tu się chce władzy. A wszystko w świetle prawa, choć zazwyczaj w Polsce o bezprawiu mówimy. I tak od lat. Od 100 co najmniej...
A teraz na tapetę bierzemy Galicję, rok 1909. Polak zawalczyć chce o nowy start i parę groszy. Opinii nie ma wzorowej, ale zamierza na chleb zapracować. Pierwszy raz zasypia jako czyścibut a budzi się praktycznie za kratami. Znów do walki stanie. Tym razem o wolność, o życie. Ramię w ramię z prawnikiem, który "W CIENIU PRAWA" dostrzec ma szansę, choć inni zamiast niej widzą tam kostuchę, wyciągającą łapska po Polaka. Bitew jest więcej. O tytuł, o pieniądze, o spokój, o uznanie. I to wszystko, spisane ręką Mistrza - Remigiusza Mroza, dilera emocji.

"W CIENIU PRAWA" to opowieść o ludziach, którzy tracą swoje człowieczeństwo i po trupach idą do celu. Każdy powód do zabójstwa jest dobry, szczególnie jeśli robi się to przy dźwięku monet. Każdą sposobność wykorzystać trzeba by winą obarczyć kogoś innego. By siebie oczyścić i śmietankę spijać. By zasnąć spokojnie, nawet jeśli komuś innemu sen z powiek się spędza. Nawet jeśli przedtem niewinnemu wręczy się bilet w jedną stronę. Nawet jeśli pośle się go na stryczek, choć samemu powinno się udać do diabła.



Główny bohater - Erik Landecki ma odpowiedzieć za zabójstwo, którego ponoć dopuścił się pierwszej nocy w austriackim dworku. Motywu nie zna nawet on sam, ale za to ze zdziwieniem poznaje dowody. Z dnia na dzień ich lista się wydłuża, a jako, że na niej słowo "alibi" nie występuje, to kończy się ona słowami: "uznany za winnego, skazany na śmierć przez powieszenie". Jednak nie ten wyrok jest najgorszy. Bardziej boli i przeraża czekanie na koniec.

Mamy więc powieść, która gwarantuje podróż do przeszłości. Dramat, thriller i odrobina romansu bo... "Nie ma lepszego bata na młodego mężczyznę niż uczucie".
Czy warto jest się cofnąć wstecz, robiąc to książkowo?
Przeraża mnie prędkość z jaką świat goni do przodu omamiony wizją pieniędzy i wspinania się po szczeblach kariery. Nie cieszą mnie owoce tej podróży "po trupach do celu". Tym bardziej, że o tych co już nie żyją się zapomina. Nie patrzy się w tył, w przeszłość. Jak konie z klapkami na oczach gna się jedynie przed siebie, a tymczasem to co zostawia się za sobą jest często bardziej warte zauważenia. Minione wydarzenia układają się za plecami w najwartościowszą lekcję życia. Przeszłość układa chronologicznie zdane i oblane egzaminy z człowieczeństwa. Podkłada poprawne odpowiedzi poparte dowodami. Zostawia za nami historię, a my nakręceni tym co mamy przed sobą jesteśmy ślepi na to, co macha do nas od tyłu. Książki, które pozwalają to zobaczyć są (przynajmniej dla mnie) niezwykle ważne bo poszerzają horyzonty, uczą szacunku, pozwalają na naukę na cudzych błędach i przybliżają do przodków. Działają jak niezwykłe, piękne lustro, które odbija w sobie obraz historii. Więc czy warto? Jeśli się ma choć trochę istoty szarej tam, gdzie rodzi się choćby chęć walki, to jak najbardziej. Szczególnie w "Mroźnym" wydaniu.

Autora, Remigiusza Mroza od dawna nazywam dilerem emocji. "Towar" ma niezwykle wartościowy. Silnie uzależniający od pierwszej... strony. Przedawkować go nie można, ale przygotować się trzeba, że nawet mała dawka rzutuje na cały dzień. Mimowolnie ucieka się myślami do świata jaki wykreował. I czuje się potrzebę sięgnięcia po więcej. Na początku myślałam, że uzależnia od swoich książek. Zamykając "Kasację", "Zaginięcie" i "Rewizję" tęskniłam za prawniczym duetem (Chyłka i Zordon). Kiedy skończyłam serię o komisarzu, tęskniłam za Wiktorem Forstem. Teraz dostałam bilet do zupełnie innego świata (swoją drogą ogromny szacunek za to, że Remigiusz potrafi wysłać w tyle miejsc) i... cholera, znów się uzależniam (i czekam na kolejne części!!). Pewne jest więc jedno - On uzależnia od siebie samego, czyli od Autora i sposobu pisania. A, że Mrozoholizm nie przynosi żadnych skutków ubocznych, to powinno się Jego "towar" puścić w świat. Niech idzie i uzależnia. Poniekąd pisząc tą recenzję czuję się jak "goniec" i teraz pytanie - czy to co robię... nie leży czasem "w cieniu prawa"?

Polecam! "W CIENIU PRAWA" i samego Mroza.

Polecam i... czekam na nowości, bo niebawem pojawi się IMMUNITET (IV tom o Joannie Chyłce. Więcej informacji tutaj.) i BEHAWIORYSTA (Więcej: tutaj).

W CIENIU PRAWA - opis na stronie wydawnictwa: tutaj.
Stamtąd też można przejść do sklepu by kupić książkę. Przy okazji - nawet w cieniu prawa nie warto okradać Autorów szukając w czeluściach internetu ich "dzieci" do ściągnięcia.


Recenzje innych dzieł Autora: tutaj. - Zapraszam!

2 komentarze:

  1. A ja jednak po następną część tej książki bym nie sięgnęła, wolę, żeby autor nie dopowiadał dalszych losów bohaterów. Powieść wciągająca, to trzeba przyznać, ale chyba nie wszystko mnie przekonało. Chociaż na pewno Mróz potrafi podsycać ciekawość czytelnika. To moje pierwsze spotkanie z tym autorem i pewnie sięgnę jeszcze po coś. W domu mam "Rewizję", ale już widzę, że to trzecia część. Myślisz, że połapię się w akcji czy trzeba czytać po kolei?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serię z Chyłką poznałam od II części ("Zaginięcie") i czytało mi się rewelacyjnie. Kiedy ją zamknęłam wydawało mi się, że tak bardzo nie brakuje mi informacji z I części, do czasu, kiedy po nią nie sięgnęłam. Kiedy przeczytałam "Kasację" to i "Zaginięcie" zyskało jeszcze bardziej. "Rewizja" jest genialna, ale warto przed nią przeczytać poprzednie części. Osobiście bardzo polecam. Warto też poznać komisarza Wiktora Forsta.

      Usuń