Strony

piątek, 9 kwietnia 2021

O PSIE, KTÓRY DAŁ SŁOWO - W. BRUCE CAMERON


Każdy, nawet najcudowniejszy, najbardziej kochany pies ma jedną wadę - zbyt szybko odchodzi. Nigdy nie nadchodzi odpowiedni czas, czy dobry wiek na takie rozstanie. Za każdym razem pustka, jaką pozostawia po sobie psi przyjaciel, oznacza dużo więcej niż zimne legowisko, nienapełniona miska i samotnie wisząca na ścianie smycz. Cierpiący ludzki umysł zadaje wtedy pytania: gdzie trafiło moje zwierzę? Czy istnieje raj dla psów? Czy jest szansa, że jeszcze się zobaczymy? W. Bruce Cameron twierdzi, że wyczekiwane spotkanie nadejść może w każdej chwili, gdyż - jeśli na to zasługujemy - dusza ukochanego psa wraca do nas w innym ciele. Opowieść o psie, który dał słowo niesie nadzieję każdemu, kto miłości nauczył się od psa.


Wychowujemy je, tresujemy, uczymy czystości, teoretycznego posłuszeństwa i życia w stadzie, któremu mamy przewodniczyć. Wydaje nam się, że dzięki nam są ułożonymi, grzecznymi towarzyszami życia. Tymczasem to psy każdego dnia dają nam najważniejszą lekcję. Pokazują nam bezwarunkową miłość, wierność i przebaczenie. Cieszą się z maleńkich rzeczy i reagują na każdą zmianę naszego nastroju. Są przy nas, niezależnie od naszych wyborów, stanu konta czy zdrowia. Nie robią podziałów. Codziennie widzą w nas kogoś, kto jest dla nich całym światem, a ich mądre oczy udowadniają, że te stworzenia wiedzą więcej, niż to, czego ich nauczyliśmy. 


Bailey wielokrotnie wracał na ziemię i za każdym razem szukał drogi do domu, który zapisał się mu w  podświadomości. Misja towarzyszenia jego człowiekowi pozwalała mu trafić dokładnie tam, gdzie jego miejsce. Gdy docierał do celu, kierowany zapachem szczęścia i wspomnieniem miłości, przypominał sobie dokładnie kim jest, choć za każdym razem ciało Bailey'a wyglądało zupełnie inaczej. Bywał zarówno samcem, jak i suczką, przedstawicielem rasy dużych psów, jak i tych naprawdę małych. I choć jego wygląd się zmieniał, to co najważniejsze pozostawało wciąż takie samo: Bailey kochał swojego człowieka i doskonale wiedział, co ma robić, by go uszczęśliwić. 

W pewnym momencie jednak jego misja dobiegła końca. Teoretycznie mógł odpocząć, gdyż najważniejszy dla niego człowiek był przy nim, w miejscu, gdzie już nic nie boli, nie martwi, nie krzywdzi. Znaleźli się we wspólnym raju. Mogli trwać tak bez końca, a jednak Bailey dał słowo, że wróci na ziemię całkiem sam, mimo, iż tym razem nie będzie pamiętać żadnego, ze swych poprzednich wcieleń. Zapomni o tym, kim był, i kogo kochał. Zrobi to, by pomóc niepełnosprawnemu chłopcu, który potrzebuje swojego psa - nauczyciela życia, miłości, radości i wiary. 


Najnowsza część serii "Był sobie pies" jak zawsze niesie w sobie ogromne pokłady emocji. Wzruszająca opowieść przedstawiona przez cudownego psa krzywdzi, a następnie buduje. Uwydatnia piękno i niezwykłość stworzeń, które trwają przy nas mimo wszystko, i są nawet wtedy, gdy zawiodą najbliżsi. Bailey kolejny raz staje się nauczycielem. Pokazuje nam powody do radości i wyjątkowość jaka w nas drzemie. 

Przepiękna historia pokazuje nam codzienność z perspektywy psa, który zauważa dużo więcej niż myślimy. Bailey obserwuje swoją rodzinę i przeżywa każdy gorszy dzień jego ludzi. Stara się pomóc, wesprzeć i każdego dnia robić to, do czego został stworzony - kochać tak, jak tylko zwierzę potrafi. 
Tym razem poniekąd towarzyszy mu cudowna (pseudo)bokserka, która sprawiła, że ta część jest dla mnie jeszcze bardziej magiczna. 

To zaszczyt, mieć takie cudo na regale. Kiedyś będę tę serię czytać mojej córeczce. 

SERIA: BYŁ SOBIE PIES

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz