Chłopak z bloków, w zbyt szerokich spodniach i za dużej bluzie z kapturem na głowie, słuchawki w uszach, przekrwione oczy, blant w dłoni, a łacina podwórkowa opanowana do perfekcji. Taki obraz, aż się prosi o stereotypowe patrzenie. Budzi niepokój, w niektórych może i pogardę. Nierzadko łączy się z biedą, łamaniem prawa i zarówno brakiem szacunku (choćby do policji), jak i wykształcenia. W zasadzie przyjąć można, że jest to znak dysfunkcji i patologii. Ale czy faktycznie zawsze tak jest? Czy każdy przedstawiciel hiphopowej kultury z założenia musi być zły i czemuś winny?
Deso jest ucieleśnieniem blokowiska. Młody, wyszczekany, wiecznie "ukopcony" bądź pijany chłopak, którego ambicje i plany nijak nie idą w parze z edukacją. Brak mu perspektyw na "dobrą pracę", czy "zdrową relację". Potrzebuje pieniędzy, i jako, że ze swoich tekstów nie wyżyje i nie pomoże babci, jest "gońcem", który sprzedaje towar dzieciakom. To wystarczy, by stał się idealnym materiałem na podejrzanego w sprawie o zaginięcie. Tym bardziej, że poszukiwana dziewczyna "z dobrego domu" właśnie z nim skontaktowała się na moment przed zniknięciem.
Brzmi jak przepis na typową, oklepaną historię, o cudownym, wartościowym człowieku, ukrytym pod tatuażami i zbyt dużymi bluzami, a jednak od samego początku książki chłopak przyznaje, że kogoś zabił. Ponadto, jest pewien, że za to nie odpowie. Jego historia, jak na dobry kawałek przystało, niesie w sobie przekaz.
O czym mówi? O realiach - walce o przetrwanie, pieniądze i miłość. O szukaniu ukojenia w używkach, szacunku na ulicy, spokoju duszy. Faktycznie jest to obraz KAŻDEGO blokowiska, choć przedstawiony w przejaskrawiony w sposób. Momentami miałam wrażenie, że bohaterowie mają po piętnaście lat i bawią się w detektywów, zaliczając tym samym niejeden bad trip. Może ta książka powinna powstać parę lat temu, gdy Mróz sam był bardziej "na świeżo" z hiphopowym światem. W zeszłym roku z ust Sokoła - jednego z niekwestionowanych króli polskiego rapu padło zdanie idealnie podsumowujące Autora - "Jeszcze nie zgred, już nie małolat", i właśnie to mocno rzuca się w oczy w książce.
Przypuszczałam, że z uwagi na mocno osiedlowy klimat i odniesienia do rapowych kawałków będzie to moja ulubiona książka Mroza. Zdecydowanie tak nie jest, choć trzeba przyznać, że można ją określić, jako ciekawą walkę ze stereotypami i ukazanie, że czasem pozory mogą mylić. To swoisty, literacki apel, by nie oceniać ludzi powierzchownie, bo ich zachowanie jest zwykle uwarunkowane czymś dużym, z czym ciężko sobie poradzić. Bieda łączy się nie tylko z niedoścignionymi marzeniami, ale i przede wszystkim ze strachem o przyszłość, bliskich i zdrowie. Osiedle RZNiW idealnie to przedstawia.
"Nie mamy jeszcze nic, a chcemy szczęściem tego świata wreszcie żyć. My, ukryty w mieście krzyk." - Pezet
STRON: 400
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz