Mam słabość do Edlinga - mężczyzny, który pod płaszczem etykiety, uporządkowania i przerysowanej dbałości kryje jakąś dzikość i wątpliwą moralność. Człowiek-zagadka, czytający z ludzi jak z otwartej książki fascynuje, szczególnie odkąd ma twarz Więckiewicza (ruszyły zdjęcia do ekranizacji). Behawiorysta porwał mnie bez reszty, Iluzjonista odrobinę mniej, ale narzekać nie mogłam, a Ekstremista spadł z bardzo wysokiego pułapu, uderzył o ziemię i przypomina zlepek słów, pomysłów, emocji, które średnio się łączą. Oczywiście, co jakiś czas dostrzec można interesujące elementy, ale ma się wrażenie, że ktoś (nie jestem pewna, czy Autor) przedobrzył. Oparcie śledztwa na lingwistyce to genialny pomysł, ale ilość wtrąconych w treść (szczególnie w dialogi) ciekawostek językowych powoduje zgrzyt. Rozumiem "chwalenie się" mądrościami podczas rozmowy, ale w tym wypadku granica została przekroczona. Bohaterzy rozmawiają że sobą w sposób sztuczny, nienaturalny i przypominający popis wiedzy opartej na nikomu niepotrzebnych informacjach. Mam wrażenie, że te "mało mroźne" akcenty zostały dopisane na koniec i stały się wątpliwym walorem. Wątek emocjonalny jest bardzo szeroki i ciekawy, choć również momentami brakuje mu logiki i dojrzałości, szczególnie, gdy pojawiają się "nowe głosy" w intymnej sprawie. Momentami mam wrażenie, że para ma permanentny kryzys wieku średniego, z umysłowym zaćmieniem i mentalnie równa się z poziomem nastoletniej, romantycznej, zakazanej miłości, oraz nierównej walki serca z rozumiem (i choć mamy do czynienia z ludźmi inteligentnymi, moc medycyny przegrywa u nich z potrzebą umartwiania się). Fabuła w moim odczuciu jest mocna, i wprost proporcjonalnie naciągana. Na uwagę zasługuje fakt, iż główny wątek kryminalny jest niestety prawdziwy i w gruncie rzeczy na czasie. Zabawa zakończona śmiercią młodego człowieka nie jest literacką fikcją. Problem internetowych wyzwań rzucanym dzieciakom faktycznie ma miejsce i zbiera pokaźne plony. Wydaje mi się, że przedstawienie tego w powieści, jest nie tylko interesujące, ale i przede wszystkim ważne. Reasumując, brakuje mi Mroza w Mrozie. Uderza mnie nienaturalność i głupota bohaterów, aczkolwiek sama kryminalna zagadka skłania do myślenia i wciąga. Nie jest to jednak Edling godny miana Behawiorysty, a bardziej smutny pan, który kompleksy zasłania pokaźnym ego. Współczesny motyw rozdartej sosny. Tylko czekać, aż w akcie umartwienia skończy swój przepełniony bólem żywot i poprosi o stawianie butelki wina na nagrobku.
Oby (zapewne zbliżająca się) nowość Remigiusza miała w sobie więcej Autora, niż np. redakcji.
Oby (zapewne zbliżająca się) nowość Remigiusza miała w sobie więcej Autora, niż np. redakcji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz