Strony
▼
piątek, 4 października 2019
WYROK - REMIGIUSZ MRÓZ
Nadszedł wreszcie czas, by Zordon "dorósł" i sprawdził się zarówno, jako mecenas, jak i jako mężczyzna. Role się odwróciły. Pierwszy raz to on puka do cudzych drzwi, samodzielnie prowadzi sprawę, daje się kusić, ulega emocjom i żegna Joannę. Teoretycznie zapalnikiem do konkretnych działań i nowych zachowań jest obrona młodego, najpewniej niewinnego, oskarżonego o brutalny mord na nieletnich. W praktyce, jak zawsze u Mroza, chodzi o coś więcej.
Wyrok zapadał. Dla Chyłki oznaczał szybki koniec życia, dla Oryńskiego świeżo rozpoczętej kariery. Historia, w którą się wmanewrowali, decydując się na współpracę z psychopatą, doprowadziła do tego, że maski opadły. Oboje wielokrotnie pokazali na co ich stać. W obu - dla mnie kultowych - postaciach obudziły się nowe żądze, pragnienia i emocje. Coś pękło, coś umarło i coś się skończyło. Poniekąd przez to, że stali się marionetkami, a poniekąd dlatego, że limit osobistego cierpienia zwyczajnie się wyczerpał.
Mróz rozegrał to mistrzowsko. Zbijał z tropu, trzymał napięcie. Manewrując uczuciami, dumą i przyzwoitością (lub jej brakiem) podążał po trupach do celu. Wyrok obfituje dzięki temu w chore umysły, w zupełnie nowych odsłonach. Czerpanie przyjemności z cudzego cierpienia eskalowało. Pojawiły się nowe twarze - dotyczy to zarówno nieznanych dotąd bohaterów, słynnej prawniczej pary, jak i samego Autora. W tym tomie więcej jest życia i codzienności. Więcej specyficznej czułości, bliskości i troski. Nie zabrakło też abstrakcji, która rzuca minimalny cień na całość, ale mam nadzieję, że to poczucie zniknie, gdy sprawy wyjaśnią się w kolejnej części.
Po wyroku, jeszcze bardziej doceniam Zordona - postać stworzoną idealnie. U boku swojej niezbyt zrównoważonej kobiety przeszedł swoisty chrzest bojowy, dojrzał i z ciamajdowatego chłopca stał się pewnym siebie mężczyzną. Chyłka odrobinę złagodniała, choć jej chamstwo nadal sięga zenitu. Mam wrażenie, że nareszcie odważyła się kochać i walczyć także o siebie. Ich przemiana jednoznacznie wskazuję na to, iż nie są to papierowe postaci. Czas i doświadczenia odciskają się na nich - czasem kaleczą, niekiedy budują. Pewne jest to, że ich "odejście" zabolałoby czytelników, którzy nie ulegli chorej modzie na "hejtowanie" Remigiusza - człowieka, który osiągnął niesamowity, zasłużony sukces.
Dilerze, wyszło Ci swoiste DMT. Wyżej wspomnianą abstrakcję zrzucam po prostu na karb halucynacji. :)
WYROK
REMIGIUSZ MRÓZ
CYKL: JOANNA CHYŁKA
TOM: 10
WYDAWNICTWO CZWARTA STRONA
STRON: 537
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz