Strony
▼
poniedziałek, 23 maja 2016
CUJO - Stephen King - wściekłe myśli psa po kontakcie z nietoperzem.
Jako małe dzieci boimy się potworów z szafy. Nasza wyobraźnia upiera się, że powieszona na wieszaku kurtka, to powoli sunące w naszą stronę cielsko kogoś/czegoś, co w nieoczekiwanym momencie złapie nas za nogę, lub zrzuci naszą jakże pancerną kołdrę, która jest jedyną skorupką tworzącą najbardziej bezpieczną kryjówkę. Raźniej czujemy się wtedy nie przy rodzicach, którzy przewracają oczami mówią "za dużo cukru jesz" albo "przestań wymyślać i śpij". Raźniej czujemy się przy psie. Pies nas rozumie i broni. Pies jest przyjacielem, choć często niezbyt mądrzy dorośli widzą w nim krwiożerczą bestię. Pies z natury jest istotą niezwykle przyjazną i oddaną, która nabiera negatywnych cech od ludzi. Ewentualnie od... nietoperzy. Mały, czarny, szczuropodobny stworek, rozbijający się nocą po świecie może bowiem powalić nawet ponad 80 kilo żywej miłości w postaci bernardyna. Robi to podstępnie, aż pies się wścieknie, i to dosłownie. Chore jest, by psi przyjaciel ochotę miał zabijać. To wbrew naturze (co potwierdzi każdy szczęściarz tulący się do kumpla na czterech łapach), a jednak Cujo nabrał ochoty na ludzkie mięso. Rabies virus uderzył mu do głowy, a Stephen King pokazał co pod tą czaszką się kłębiło. Co psie oczy widziały, zanim zęby poszły w ruch.
REWIZJA - Remigiusz Mróz - adwokacka ślepota moralna, procentowa zaćma i pieniężna katarakta w walce o przyszły, niedoszły milion oskarżonego cygana.
Pal licho, czy człowiek jest gorliwym wyznawcą siły wyższej, czy też
zagorzałym ateistą, jego człowieczeństwo warunkuje moralność, która
wisi nad każdą płaszczyzną życia i krzyczy "uważaj" przy niejednym życiowym
kroku. Etyczny zbiór zasad jest dość prosty, wpajany przez rodziców od
dziecka. W zasadzie jasne jest co należy, czego nie wypada, a na co mamy
embargo. Nie trzeba wspinać się na wyżyny inteligencji i oświecenia, by
dostrzec logiczne wzorce. Czasem jednak, nawet właściciele mocno
pofałdowanego mózgowia mają z tym problem. Zaślepieni nałogiem,
pieniędzmi, wizją górowania nad innymi czy chociażby cierpieniem lub
potrzebą zasmakowania zemsty, zrzucają okulary stworzone z ideałów. Są
ślepi. I o ile, do typowego "Seby" (któremu tych fałdek pod czaszką
brak) taka "wada wzroku" pasuje jak ulał, o tyle moralna
niepełnosprawność mężów zaufania czy żon sprawiedliwości, aż kłuje w
oczy. Oni jednak są na to bardzo narażeni. Krocząc wybrukowaną
wykształceniem i ciężką pracą drogą kariery, odcinają tłuste kupony,
które uderzają w etykę i pozostawiają pewien rodzaj niesmaku, a ten
dobrze jest zapić. Przykładem adwokackiej ślepoty moralnej, procentowej
zaćmy czy pieniężnej katarakty jest III tom serii o Joannie Chyłce,
czyli REWIZJA Remigiusza Mroza. Powieść, która dobiera się do wnętrza
duszy i pyta "a ty jak byś zrobił człowieku?".
wtorek, 10 maja 2016
ZOSTAWIĆ DARINGHAM HALL - III TOM TRYLOGII autorstwa Kathryn Taylor - Odnalezienie siebie i sztuka mądrego egoizmu.
Na mapie cudzych wyobrażeń i planów łatwo jest zgubić własną drogę. Wielu ścieżek nie jesteśmy w stanie nawet zauważyć, mimo, że właśnie nimi powinniśmy kroczyć. Widzimy cel. Jasny i przyświecający, który często jest nam narzucony w czasach, kiedy jesteśmy jeszcze plastyczną masą. Czołgamy się do niego pokonując przeszkody i zdzierając kolana na życiowych zakrętach. Idziemy, bo ktoś nam powiedział, że powinniśmy. Wmawiał nam to tak długo, że w zasadzie zapomnieliśmy się zastanowić nad tym czego sami chcemy. Przez lata narasta w nas frustracja, którą odbieramy jako przejaw niespełnionej jeszcze ambicji. I nagle, kiedy już jesteśmy o krok, zdajemy sobie sprawę z tego, że przegrywamy życie krocząc po narzuconej trasie. I nie wiemy, czy zmienić wszystko, czy brnąć w to dalej. Zakładamy więc skorupę utkaną z chęci przeczekania, przemyślenia, zastanowienia się. Zamykamy się na świat. Uciekamy. Od cudzych pragnień, własnych marzeń, od ludzi. Im mocniej ich kochamy, tym dalej nam do nich nagle. "Zostawić Daringham Hall" to plątanina właśnie takich myśli. To próba odnalezienia osobistej ścieżki na życiowej mapie, którą wręczyło otoczenie z jasnym komunikatem, czego oczekują od nas inni. III tom serii o angielskiej posiadłości to próba udźwignięcia ciężaru narzuconego nam przez bliskich. To książkowy dowód na to, jak trudno wejrzeć we własne potrzeby, marzenia, uczucia. To próba odnalezienia siebie.
wtorek, 3 maja 2016
"Cześć, co słychać?" - niesamowita powieść o skutkach pytania, który może mieć niebezpieczny wydźwięk, szczególnie w 'połowie życia' - M. Witkiewicz.
Długie rzęsy, które machają na dzień dobry, uśmiech szerszy niż zwykle, guzik rozpięty, żeby móc pełną piersią wdychać zapach namiętnych wspomnień. Obrączka na opuchniętym palcu, jakby bardziej luźna. W zasadzie, tego dnia nie byłoby tak bardzo szkoda jej stracić. Dzieci, które zbyt długo nie chcą się położyć i on, mąż, wybranek, który jakby wadzić zaczyna. Wyimaginowana, podkolorowana, poprawiona wizja poprzedniego życia, tego grubo przed magiczną "połową" wdziera się do świata matki i żony. Do świata, po którym motyle nie latają. Do świata, który na pierwszy rzut oka wygląda jakby był wyścielony brudnymi skarpetkami, niedomytymi garami i obowiązkami różnego kalibru. Na tej stercie osiada spokojnie wizja raju. Niczym fatamorgana kusi romantyzmem, porywem, szczęściem. Wystarczy tylko stać się kochanką. Rozpiąć guzik więcej, przeciągnąć usta szminką albo... powiedzieć "Cześć, co słychać?". I nie zawsze do ogłuszonych pragnieniem uszu dojdzie w porę dźwięk rozbitej rodziny. Przecież nikt nie musi słyszeć. 40 lat. Umowna "połowa życia". Czas na podsumowanie. Czas na to, by patrząc w lustro samą siebie zapytać: "Cześć... co słychać? Czego ci do szczęścia brakuje? Czego nie widzisz? Czego wciąż szukasz?". To pytanie zadaje sobie m.in Zuzanna, którą do literackiego życia powołała cudowna Magdalena Witkiewicz. Najnowsza powieść tradycyjnie otwiera oczy i nie ważne, ile dzieli nas od tej magicznej czterdziestki. Przecież, "Cześć, co słychać?" można powiedzieć w każdym wieku, a odpowiedź może całkiem zburzyć to, co stworzyliśmy. A może... zbudować?