Strony

niedziela, 15 listopada 2015

"A potem przyszła wiosna" czyli niezwykłe odrodzenie zwykłych ludzi. Agnieszka Olejnik - Królowa polskiej literatury.

W teorii raz się rodzimy i tyle samo razy umieramy. Jest początek i jest koniec - w obu przypadkach w liczbie pojedynczej. Teoretycznie jedyną odmianą tego stanu rzeczy jest zarysowana wizja życia wiecznego, które może być zarówno nadzieją jak i wyrokiem. Teoretycznie życie jest jedynie śmiertelną chorobą przenoszoną drogą płciową na którą drugi raz nie zachorujemy, bo to jak zajście w ciąże w czasie gdy 5 miesięczny Człowiek rośnie pod sercem. Teoretycznie. Są jednak takie momenty w życiu śmiertelnika, że główny zainteresowany rozkwita, odradza się, budzi się do życia jak natura końcem marca. Każdego z nas czekają burze i czarne czasy. Sytuacje z których trudno jest się podźwignąć. Zdrady, choroby, śmierć, wypadki - wszystko co złe może się nam przydarzyć. W zasadzie, pewne jest, że coś z palety nieszczęść kapnie na rysowany przez nas obraz życia. Los nie kieruje się rozsądkiem. Raz koszmarnymi chwilami zaśmieci życiorys psychicznego siłacza, innym razem trafi na bardziej beznadziejne podłoże. Najmłodsze "dziecko" Agnieszki Olejnik to mądry dowód na to, że niezależnie od wewnętrznej siły, stopnia dramatu i okoliczności możemy się podnieść, odbić się od dna. To przepięknie ubrany w przemyślane słowa dokument, mówiący o tym, że gdy przyjdzie nam wspominać największy koszmar naszego życia będziemy w stanie uśmiechnąć się i przytoczyć tytuł tej powieści mówiąc "A potem przyszła wiosna". To 389 stron obowiązkowej lektury w której o lepsze jutro po koszmarnym dziś i tragicznym wczoraj, walczy niejeden człowiek. To książka, która zmienia myślenie, dodaje skrzydeł w postaci wiary i nadziei.





"A potem przyszła wiosna"...  po bajkowej zimie i po mroźnej wichurze. Po burzy, po trzęsieniu ziemi, po żałobie narodowej. Zawsze przychodziła. Natury nie da się oszukać. To, co powołane zostało do życia zwyczajnie chce chłonąć czyste powietrze do płuc i wypatrywać szczęścia...





"Wstajesz, wychodzisz na łąkę, aż po łydki w rosie, masz przed sobą cały świat. Słyszysz ptaki, żaby i świerszcze, nie warkot samochodów i skrzypienie tramwajów. Otaczają cię ludzie, którzy nie mają nic do ukrycia. Pracujesz, masz na plecach pot, ale to nie jest pot od stresu ani strachu, tylko ten dobry, ze zmęczenia. Robisz sobie przerwę, zanurzasz usta w zsiadłym mleku. Zrywasz jabłko, gruszkę, skubiesz porzeczki. Robisz nalewki, nastawiasz wino w grubym balonie i słuchasz, jak pyka. Jesienią tuż za bramą zbierasz czerwone koźlaki. W zimie słuchasz wycia wiatru, grzejesz plecy przy piecu. Czytasz dobrą książkę, drzemiesz, rozmawiasz z kimś, dla kogo jesteś ważny. Wchodzisz z żonką pod pierzynę, kochacie się bez pośpiechu. Co nieprawdziwego byłoby w takim życiu?"



W tej powieści życiowej prawdy, która jest nam potrzebna nie słyszymy jedynie z jednych ust. Nie poznajemy tylko jednej tragedii i nie wyczekujemy, że "po burzy przyjdzie słońce" tylko dla jednej istoty. O swoje nowe życie odważyło się walczyć kilku śmiałków, począwszy od porzuconych psów, skończywszy na aktorce Poli i paparazzo Konradzie, poprzez starsze pokolenia. Z każdej strony wylewa się na nas życie w którym dramat splata się z radością i założę się, że niejeden scenariusz znamy z autopsji. Dzięki tej powieści nauczymy się patrzeć na życie z wielu perspektyw. Jedną z lekcji będzie fakt, że większość tych samych wydarzeń poznamy jako zupełnie inni ludzie. Raz wcielimy się w Polę, innym razem w Konrada.


Pola, to młody ideał kobiet na celowniku medialnych hien, które nieustannie strzelają po oczach fleszem i ujawniają światu osobiste brudy dla rozrywki społeczeństwa i dla kasy, rzecz jasna. Raz padnie na oczko w rajstopach, innym razem na zdradę ukochanego. Pola o jednym i drugim przeczytała z gazet. Otwarcie szmatławca stało się równoznaczne z otwarciem oczu na niewierność, sztuczność i ogólną beznadziejność. Ten fakt "przelał czarę goryczy" zbieraną przez lata, które jej nie oszczędzały. Zaczął się koszmar... Walka o koniec. I właśnie wtedy, gdy świat się walił "olbrzym z kitką" mrugał jej aparatem uwieczniając jej porażkę, jej cierpienie, jej smutną egzystencję, która być może stanie się dla kogoś szansą na odrodzenie...

Konrad, to czarujący mężczyzna-ideał. Chodząca 'orkiestra'. Męski wrażliwiec, zboczony romantyk. Facet z głową chmurach, twardo stąpający po ziemi. "Olbrzym z kitką" będący ożywicielem drewna z zamiłowania i fotografem z przymusu. Ślepa miłość wcisnęła mu do rąk aparat i wydała rozkaz uwieczniania ludzkich dramatów. Im gorzej, tym lepiej... Jego wielkie, delikatne serce skryte w mocnym ciele pękało równomiernie z odgłosem migawki, która dostarczała pasożytom zwanych ludźmi pożywki, w postaci cudzego cierpienia. Jego aparat raz łapał oczko w rajstopach, innym razem zdradę ukochanego. Chcąc, nie chcąc na celownik wziął Polę i poniekąd zniszczył jej życie, a może... dał jej szansę na odrodzenie...





Reasumując i gryząc się w język, by za dużo nie zdradzić - ta powieść stała się dla nie bardzo ważna i tak jak nie wierzę w ludzi, którzy nie lubią czekolady, tak nie uwierzę, że ktokolwiek po przeczytaniu nie podzieli mojego zdania. Nie wylewa się na nas lukier. Uczymy się zauważać, a następnie chwytać promyki słońca i walczyć o więcej. Uczymy się, że zasługujemy na to, by "po nocy przyszedł dzień" dla nas. Zdajemy sobie sprawę z tego, że wszystko leży w naszych rękach.
Pani Agnieszka, która dla mnie jest Królową polskiej literatury uzmysławia nam, że wcale nie musimy być przegranymi za życia. Ustami Poli i Konrada dodaje nam siły.
Ta książka bierze nas w ciepłe ramiona i szepcze: "Po prostu pomogłam, tak jak ty pomogłeś mnie. Życie jest silne...". A potem przyszła wiosna...



Przy okazji - Pani Agnieszko, dziękuję za blisko 400 stron, które stały się częścią mnie i uzupełniły pewne brakujące luki. Dziękuję, za niezwykłą podróż do bliskich tragedii. Dziękuję za słowa spisane specjalnie dla mnie, które w pewnych sprawach dodały mi chyba jeszcze więcej skrzydeł niż treść dostępna dla reszty.




"Mądra i równa babka", która napisała to CUDO (i mówię tu zupełnie poważnie) to Agnieszka Olejnik, którą bliżej poznać można chociażby na Jej prywatnym profilu (który ja osobiście traktuję też jako fanpage) -kliknij.

Książkę pięknie (jak zwykle zresztą) wydało wydawnictwo Czwarta Strona - kliknij.

"A potem przyszła wiosna" można (wróć, POWINNO SIĘ) kupić chociażby wydawnictwa poznańskiego - kliknij. Polecam.
Jeśli po przeczytaniu pojawiła się ochota na poznanie innych dzieł Pani Agnieszki, to zachęcam do poczytania o powieści "Dziewczyna z Porcelany" - kliknij.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz