środa, 7 stycznia 2015

WALUTA ZA MIŁOŚĆ. PRZEPIS NA... SZCZĘŚCIE.

3 lata. Równiutko. 7 styczeń 2012. Dzień jak co dzień. Nie odznaczający się niczym szczególnym. Zimny, mroźny wręcz. Temperatura na termometrze spadła poniżej zera, ale to i tak jest nic w porównaniu do tego, jaki chłód kryje się w ludzkich sercach. Założymy rękawiczki, czapki, szaliki… napalimy w kominku i chwycimy kubek gorącej herbaty i zima nam nie straszna, choć i tak pomarudzimy. Nie sprawimy jednak, że serca niektórych stopnieją i tu człowiek milczy… nie narzeka… nie odzywa się słowem. Na to nie ma lekarstwa. Ci, którzy mają jeszcze lekkie pokłady człowieczeństwa przemilczą temat licząc, że jak o czymś nie powiedzą, to problem zniknie.

7 stycznia 3 lata wstecz. Gdzieś ktoś płacze, gdzieś ktoś się śmieje, gdzieś ktoś zaciera rączki nie z zimna a jako reakcja na wywęszenie zysku. Zysku ze sprzedaży… małej, żywej istotki...




 Tego dnia, w jednym z podwarszawskich domów w bólach dyszała młoda bokserka. Znała doskonale  ten ból, strach i te spojrzenia „właścicieli”. Wiedziała, że za moment wyskoczą z niej jej dzieciaczki. Nikt się nie rozczulał. Nikt nie mówił, że jest biedna. Nikt nie chwalił, jaka jest silna i dzielna. Słychać było tylko wyimaginowany dźwięk monet. Nie… to szelest papierków. Pierwszy szczeniaczek na świecie. „Och, witaj… nazwę Cię pierwsze 250zł”. Drugi szczeniaczek… „250zł po raz 2”, trzeci… czwarty… i nagle na widok jednego z maluchów zaczęło się "rzucanie mięsem". Bo marne to takie. Ile za to dostać można?! Małe takie i tylko ten brzuch ogromny. Nie opłaca się tego karmić. Sprzątać po TYM? To nieekonomiczne. „Żeby za to choć 100zł dostać”… Szybka kalkulacja… Nie, nie opłacało się. Uśpić? Nie. Uśpienie to koszt, a dokładać nie będą... Przecież rąk krwią brudzić nie będą. Wielcy Państwo mają plan! Rzucą maleństwo w kąt i niech zdycha. Takie to małe, takie pluszowe, więc niech umiera samoistnie w okurzonych zabawkach.

Szczeniaki przy matce. Te za które zarobić można „niech suka odchowa”. Palce „właścicieli” pomiędzy pokazywaniem wiadomego gestu oznaczającego planowany przypływ gotówki wstukały ogłoszenie do Internetu. Tak… pomiędzy zabawkami, starą szafą i używanymi butami pojawiło się ogłoszenie dotyczące sprzedaży szczeniąt, które przecież tylko po to na świat były powołane. Trafiliśmy na nie. Ktoś nam je podesłał i chwała mu za to.... Zadzwoniliśmy... Umówiliśmy się po szczeniaczka i zaplanowaliśmy interwencję... Zawalczyliśmy. Wiedzieliśmy o 3 suniach. 2 szczeniaki udało się odebrać (z asystą policji i pogotowia dla zwierząt). Trzeci? Pseudo hodowczyni zarzekała się, że ma tylko te dwa, potem przyznała się, że trzeciego już wydała ale nie daliśmy za wygraną... I… znaleźliśmy coś jeszcze. A w zasadzie nie coś, tylko kogoś! Ten mały, nieekonomiczny, rzucony na pastwę losu SKARB jeszcze oddychał. Z trudem, ale jego maleńka klateczka unosiła się chwytając powietrze. Zaczęła się walka…



 Dziś mijają 3 lata od dnia jej narodzin. Nasze maleństwo jest tu obok. Oddycha. Chrapie. Co chwileczkę uderza wiecznie tańczącym ogonem. Siedzimy i obserwujemy jak chłonie nie tylko powietrze ale i naszą miłość. Nasze emocje… Jest tak cicho. Zasypia… musimy ją dotknąć żeby się upewnić, że jest. Taka cieplutka, taka mała, taka nasza. Na ciepłą dłoń człowieka, któremu ufa reaguje potokiem wymownych spojrzeń i całą lawiną buziaków. Tańczy. Kręci swoim maleńkim tyłeczkiem i uderza ogonem o wszystko. KOCHA... Wyczaiła na horyzoncie swoją mentorkę i ruszyła do zabawy ze starszym bo 5-cio letnim szczeniakiem.


Nasze nieekonomiczne cudo warte jest każdej złotówki. Nie chodzi tu o pieniądze jakie można za nią dać, bo jak tu handlować życiem!? Ona warta jest każdej złotówki włożonej w jej leczenie. Czy szkoda na nią czasu, bo jest mała i schorowana? NIE! Szkoda nam… czasu bez niej. Ktoś sprowadził ją na świat, by na niej zarobić. Ten sam ktoś skreślił, gdy zauważył, że nie pachnie ona jak pliczek pieniędzy. My sprowadziliśmy ją do naszego domu by… ją kochać. Tak po prostu. Nie skreślimy jej nigdy. Skreślimy każdą godzinę bez niej. Każdy sekundę bez głupkowatych pomysłów w stylu „ciekawe czy jak wdrapię się na parapet i zacznę piszczeć to przybiegną żeby mnie zdjąć po raz tysięczny”.


 To małe cudo, mały – wielki BEZCENNY skarb ma dziś swoje trzecie urodziny. W tym, krótkim życiu przeszła tak wiele, tyle wycierpiała. Przez ten czas dostała też od nas tyle miłości, że nie sposób to wyrazić, ale… choćbyśmy umieli pokochać jeszcze mocniej (a to już niemożliwe, bo już wariujemy) to nigdy, przenigdy nie spłacimy jej tego, co dostaliśmy od niej.











Takie historie dzieją się każdego dnia. Mimo ustawy ze stycznia 2012 zakazującej rozmnażania i handlowania psami bez rodowodu wciąż pojawiają się szczeniaki. Miot liczący 9, 10, 12 szczeniąt. Kilka z tych maluchów trafi na cudownych ludzi. Kilka z nich trafi… na łańcuch i na dzień dobry będzie dostawało kopniaka. Kilka skończy w śmietniku, w lesie, w schronisku, na szosie… Każdy z nich będzie kolejną potencjalną maszynką do zarabiania pieniędzy.

Maleńka została adoptowana z naszej Fundacji SOS Bokserom. Dziś wciąż niejeden bokser czeka tu na dom, na szansę, na rodzinę. A my staramy się wbić ludziom do głów, że żywa istota nie jest towarem wymiennym na walutę. Miłości kupić nie możemy (prawda?), ale możemy ją… ADOPTOWAĆ!



Jeśli chcesz bliżej poznać historię Missi i jej odbioru z piekła, zajrzyj TUTAJ.


A jeśli masz ochotę na więcej - zaobserwuj nas: tutaj i polub na facebooku tutaj :) 

Jeśli chcesz adoptować boksera, zadzwoń! Ela: 608-270-633
Ponad 100 podopiecznych czeka na CZŁOWIEKA.

16 komentarzy:

  1. Cześć.
    Przypomniała m się historia mojego Ricko niestety ja go musiała oddać był za agresywnym psiakiem .Męczyli go od szczeniaka i został mu uraz do dzieci a u mnie domowe przedszkole .Ale wiem ,ze ma cudowny nowy domek .Co miesiąc jestem u niego z dawka zabawek kocyków piszczałek i wszystkich możliwych przysmaków.Teraz szukam psiaka po raz 6 nowego ten mój ma już jeden 16 lat .
    Te psiaki muszą mieć dużo ruchu? Poszukuje żywego pieska z który mogę iść pobiegać i być pewna ,że po 5 km nie będę musiał go nieść;)
    Doradzicie coś względem psiaka ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bokser to pies, który kocha zabawę i szaleństwa. Bardzo potrzebuje ruchu, więc biegać skakać i wariować może bez końca. Jest bardzo mądrym psem, więc bez problemu można go ułożyć tak aby np. szedł/biegł przy nodze. Ma co prawda czasem słuch wybiórczy (gdy go coś zaciekawi, ale ma ochotę coś zrobić to człowiek może sobie mówić i powtarzać a bokser i tak nic nie usłyszy) :) Są to z natury psy bardzo kochające dzieci i przywiązujące się do człowieka tak, że żyć bez niego nie mogą. Oczywiście od każdej reguły są wyjątki. Zdarza się bokser z chorym serduszkiem, który nie pobiega i taki, który za dzieciaczkami nie przepada. Dlatego właśnie w Fundacji prowadzimy dokładną procedurę. Sprawdzamy dom, sprawdzamy rodzinę i sprawdzamy konkretne psiaki. Wydając psa do adopcji dopasowujemy go do domu tak aby nie powstało problemów typu zgrzyt dziecko - bokser, czy np. nagłe ubytki z lokatorach takich jak koty ;)))

      Zapraszamy do kontaktu, może uda nam się dopasować boksera lub polecić inną rasę po rozmowie :))) Ela: 608-270-633

      Usuń
  2. Niech więcej będzie ludzi takich jak Wy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy bardzo. Niech więcej ludzi nauczy się doceniać zwierzęta i patrzeć na nie jak na żywe istoty a nie jak na kartę przetargową, towar czy zabawkę i będzie pięknie! :)
      Ale... świata nie zbawimy... choć i tak warto próbować i walczyć! Z dumą możemy powiedzieć, że już ponad 1500 psów udało nam się uratować a więc tyle samo rodzin uszczęśliwić :)

      Usuń
  3. Opowiem Wam dwie historie, podobne, lecz dotyczące kotów.

    Był rudy, malutki, brudny i słaby.. Pod śmietnikiem znalazła go pani Ania. Zabrała do domu i leczyła długo. Nie wierzyli już prawie, ze uratują. Uratowali.
    W domu jednak sporo kotów już było, po okolicy rozeszło się szybko, że tak "zbierają koty". Nie mieli sumienia nie brać tych, co pod drzwiami znajdowali.
    Szukali domów dla takich kotów, Rudy też trafił do (zdawało się) dobrego, świadomego domu. Bardzo szybko zadzwonili i kazali natychmiast zabrać kota bo pogryzł dziecko. Natychmiast - w przeciwnym razie da drzwi wyrzucą. Jechała pani Ania po biedula...zabrała z powrotem. Kolejny dom znaleźli. Znowu oddali bo niby dogadać się nie mógł z kotem, który już tam był.
    Znowu poszukiwanie domu. Rudy miał wtedy około 9 miesięcy.

    Na allegro szukałam czegoś, nawet nie pamiętam czego. I nagle ON! Piękny rudy kot! Nie chciałam żadnych zwierząt, nie planowałam. Zakochałam się jednak w spojrzeniu.
    Telefon, pytam o kota, niestety. Ktoś przed nami dzwonił, ale ma oddzwonić bo jeszcze się waha. Rozczarowana byłam, bo przecież albo się wie i chce, albo się nie zawraca nikomu głowy.
    Po kilku minutach pani Ania oddzwania. "Chcecie go naprawdę? to zabierajcie, ale musicie mi oświadczenie adopcyjne podpisać".
    Po Rudego jechałam 100 km. Kiedy go zobaczyłam wśród tych innych kotów to przepadłam. Pani Ania chyba zauważyła moje oczarowanie, bo nie chciała już żadnego oświadczenia :)
    To było 4 lata temu. Dziś Rudy to Klakier, mój najcudowniejszy "syneczek" :) Nie uwierzę, ze mógłby kogoś ugryźć, bo w nim cienia agresji nie ma. Bardzo szybko dokooptowaliśmy mu małą Chrupkę,która zwyrodnialcy wraz z innymi kotkami z miotu zapakowali w poszewkę i wrzucili do kontenera na odzież dla PCK. Ktoś usłyszał miauczenie i uratował.
    Chrupka jest kotem z kocim porażeniem mózgowym. Ma prawie 4 lata ale zachowuje się jak maleńki kociak :) Szaleją teraz z Klakierem jak zwariowani, świata poza sobą nie widzą.

    Nigdy nie pojmę braku serca dla żywych istot. Nie wszystko da się zamienić na pieniądze, nie wszystko można kupić.
    Mam dwa koty i naprawdę rozumiem Waszą miłość do czworonogów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Największe szczęście Rudego, które wynagrodzi mu każdą "ludzką porażkę" to Wy! :) Jego RODZINA! Widocznie musiał niestety przejść przez swoje prywatne piekło, by dotrzeć do raju w którym jest dziś. Szczęśliwy, bezpieczny i kochany! :)))))
      A Chrumka - los wynagrodził jej chorobę! Jakie to szczęście, że trafiła na Ludzi, którzy pokochali ją z defektami i nie skreślili z tego powodu! <3

      U nas, aby uniknąć tych "zwrotów", każdy dom jest sprawdzany. Cała procedura (ankieta, wizyta, umowa w której zawarty jest punkt, że nowy opiekun nie ma prawa wyrzucić, przekazać, oddać psa - w razie problemów musi nas powiadomić). Domy i zwierzęta staramy się dopasowywać aby uniknąć rozdzierania psiaka.

      Jeśli chodzi o nas - Missiunia była odbierana 350km od naszego domu. Sabę (starszą bokserkę) dzieliło z nami ponad 700km. Kilometry nie grają roli gdy chodzi o prawdziwe uczucia! :))))))))

      Ucałuj rozrabiaki. Ps. i koniecznie zdjęcia poproszę na fb :))

      Usuń
    2. z Ania mamy cały czas kontakt, była nawet nas odwiedzić :) powiedziała mi kiedyś, ze dla swoich kotów szukają jak najlepszych domów, ale Klakier miał szczęście, bo za życia trafił do raju :)

      Usuń
  4. Łzy mi poleciały jak grochy...jak to dobrze, że są takie istotki jak Wy :-) kocham zwierzaki i serce mi krwawi jak widzę tyle krzywd z rąk ludzi...oj rozmazałam się cała. Trzymajcie się i niech dobro krąży :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Smutny początek o pięknym zakończeniu! :) Niestety ludzie-zwyrodnialce są okrutni, liczy się tylko zysk, pieniądz, jak również- coraz częściej spotykana- zabawa i popis przed znajomymi 'jaki to ze mnie niezły koleś, bo skatowałem psa'... Ileż to cierpienia się widzi w schronisku, w klinikach do których trafiają ledwo co żywe i cierpiące istotki... Aż serce pęka...

    OdpowiedzUsuń
  6. Dla mnie 6 stycznia to też bardzo ważna data , ale bardzo smutna ...... Właśnie wczoraj minęło 3 lata od śmierci mojego boksia . Może w momencie gdy On przekraczał granicę Tęczowego Mostu rodziła się Missi ??? Może to właśnie dla niej zrobił miejsce na tym świecie ??? W Jego domu zamieszkał ten , który zostawił miejsce dla Missi ..... Jakie ten świat jest dziwny i niezrozumiały dla nas ludzi ......

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciarki przebiegły całe moje ciało.
      Smutne to. Tak bardzo smutne i tak bardzo nam bliziutkie...
      Doskonale znamy to uczucie, tą pustkę, ten żal...
      Kiedy odeszła nasza pierwsza bokserka nie umieliśmy się z tym pogodzić aby tym bardziej tego zrozumieć. To było zdecydowanie za szybko. Kiedyś tu opowiemy o tym jak przeżywaliśmy żałobę. Musiało minąć ponad 3 i pół roku by dojrzeć do tego aby tą miłość (której nauczyła nas Saba I) przekazać na kolejną istotkę.

      Może w Missiuni jest cząsteczka tego Skarba. <3

      Usuń
    2. Widocznie tak gdzieś TAM zostało zaplanowane , że Dago zajmie Jego miejsce , by Missi mogła zamieszkać u Was .......

      Usuń
  7. Nie musicie , wiem , że Saba była podobna do Daga ......

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, Saba i Dagosław to dwie krople wody. Może charakterek nie do końca ten sam, ale z wygląda "Wypisz - Wymaluj".
      Bardzo długo go opłakiwałyśmy, zresztą łezka kręci się w oku do dziś, mimo, że wiemy, że przecież Przystojniak ma raj na ziemi. I... w zasadzie to święta prawda, przecież gdyby był tu On, to nie byłoby naszej Malutkiej. A tak oba Skarby zostały uratowane a zarówno my jak i Pani zyskaliśmy największą Miłość świata.

      Ps. A my i tak musimy się spotkać na kawę.

      Usuń
  8. Świetnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń